sen

ja: Śnił mi się koniec świata
W: Ale sen
W: Sen się nie spełnił
ja: Sen niezwykły, trudny, ale piękny i wspaniale budzi do życia i do tego co najważniejsze. Ale najdziwniejsze jest to, że budziłam się kilka razy w nocy i nawet wstawałam, ale jak zasypiałam to śnił mi się ciąg dalszy
ja: Czasami kiedy miewałam takie sny na świecie naprawdę coś się wydarzało
W: Mam nadzieję, że tym razem nic się nie stało
W: Ciekawa właściwość
W: Powiedz jak ten koniec świata wyglądał
ja: Jak zwykle jak to ze snami bywa trudno to opisać. Chodziło o pewność nadchodzącego końca. Ludzie porzucali majątki i fortuny, które stawały się bezużyteczne. Niektórzy próbowali uciec na inną planetę (co było całkiem realne). Widziałam wirujące i spadające planety, chaos w galaktyce.. a później pomieszanie nocy z dniem i nadpłynęła wielka woda..
ja: Wiele ludzi dopiero wtedy zdało sobie sprawę co tak naprawdę było w życiu ważne
ja: Dobre i tych kilka chwil świadomości..

 

Teraz

Idę sobie idę,
i nigdzie się nie spieszę.
A to, że sobie idę,
jest teraz najważniejsze.

 

mniej znaczy więcej

Potrzeba upraszczania rośnie we mnie każdego dnia.
Coraz częściej, a szczególnie dzisiaj,
czuję potrzebę ograniczania słów.
Nie chce mi się tłumaczyć, wyjaśniać,
pytać, odpowiadać.
Czuję jakie to wszystko niepotrzebne.
Za to w obserwacji.. się rozpływam!

Więc tylko uśmiecham się porozumiewawczo, gdy czytam:
Błąd popełniasz już w chwili, gdy otwierasz usta.

~

~