Odkąd pamiętam relaksowała mnie myśl, że to się kiedyś skończy :)
Nic mnie tak nie odprężało jak spacer i kontemplacja po cmentarnych alejkach.
I myśl, że przecież wszyscy ci ludzie z nagrobnych zdjęć też kiedyś byli,
mieli swoje plany, nadzieje, marzenia i obawy.
I już po wszystkim.
Czyż nie płynie z tego wspaniała nauka, że jesteśmy tu tylko przelotem,
że to jedyny czas jaki mamy, na cieszenie się tym co jest?
Póki jest.
Żeby nie zamartwiać się tym czego nie mamy, 
ale doceniać to, co posiadamy, co wokół. 
Szkoda czasu na narzekanie, że chciałoby się inaczej, gdzie indziej, z kimś innym.
Czy jest się o co spinać? Dokąd spieszyć?
Umieć przyjąć to, co jest.
Zatrzymać się, popatrzeć, zaakceptować.
Być wdzięcznym.
Może się nagle okazać, że mamy całkiem sporo
(i to bez porównywania z innymi).
Że to nawet więcej niż jesteśmy w stanie skonsumować.
I że tylko od nas zależy co z tym zrobimy.
Docenimy, czy będziemy chcieć więcej.