Dzisiaj jestem z siebie szczególnie dumna. 
Potrafiłam wyhamować potok myśli, 
a co z tego wynika w moim przypadku – działań (NATYCHMIASTOWYCH działań!).
I jeszcze to zauważyłam (świadomość świadomości ha!).
Działam, ale jak na hamulcu ręcznym. 
Zwalniam „mechanicznie”. Poprzez obserwację tego, komu się spieszy. 
Staram się pamiętać o tym, co najważniejsze. 
I że tak naprawdę, nie ma się dokąd spieszyć.
Tempo to jedno, a drugie to rzucanie po ocenie wyboru.
Mooorze możliwości!
Na to też jestem czuła, jak moje stawy na zmianę pogody.
I dzisiaj (a w zasadzie od wczoraj) udało mi się utrzymać lejce i mieć pod kontrolą ten rozpędzony pociąg we mnie.
Chyba pierwszy raz. 
Z. byłby ze mnie dumny. A przynajmniej uśmiechnąłby się szeroko..
Znasz to uczucie kiedy ćwiczysz, ćwiczysz i zaczyna wychodzić?
Hurrraaaa!!