Czasami mam wrażenie, że wszystko po prostu przeze mnie przepływa. Niczego nie zatrzymuję: hałasu dzieci wokół, zachwytów nad widokami, niecierpliwości B. Wszystko po prostu jest jakie jest, a we mnie brak emocjonalnej reakcji. Nie ingeruję, nie oceniam, nie klasyfikuję. Nie daję się porwać emocjom. Robię tylko to, co w chwili głębokiego rozluźnienia* wyczuwam, że potrzebuję, że jest właściwe.
Ciągle jestem tylko widzem filmu, z istotą zwaną K. w roli głównej.
A zjawisko to, w całej swojej cudowności, jest jednocześnie najbardziej naturalne na świecie. 


*zestrojenia, radości istnienia