Choć nie brodzę już we śnie,
to puścić wszystko, jest dla mnie za wcześnie.

Wciąż wpływu na to nie mam,

że pępowina tak dobrze się trzyma.

Serce krwawi i napięcie narasta,

dusza ubolewa, a mąż tylko śpiewa, 

że wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..

Ale ja w tym wszystkim nie czuję się bezpiecznie!

Medytacje, peregrynacje i myśli wariacje – 

jak im tam, daleko.. za górą, za rzeką?

Jak pomóc, jak ulżyć, jak dodać wigoru..

Aż nagle przebłysk – dosyć horroru!

Wszystko to myśli karmione mym strachem.

Złudzenia i miry wyrosłe pod dachem umysłu żywego,

od lat do ruchu tak przywykłego.

Zatrzymam was teraz.

STOP do cholery!

A później zanucę w myśl znanej maniery, 

puszczając fiksacje,

że wyjechali na wakacje...