z bliska

Zdarzyło mi się – całkiem niedawno zresztą – mówić komuś,
że niemal zazdroszczę mu jego kryzysu, to takie rozwijające.
U siebie, z bliska wygląda to trochę mniej przyjemnie.
Ale mimo, że nieraz czuję/czułam się nieźle przeczołgana –
niczego nie żałuję.
Wyciągam wnioski.

 

_

_

 

samotość wśród ludzi

Gdy po raz pierwszy zajrzałem w ten nowy świat, wydawał mi się przerażający. Pojąłem, co to znaczy być samotnym, nie mieć żadnego schronienia, aby porzucić wszystko i samemu być wolnym. Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać wszystkich – bo to jest prawdziwa miłość. (…)

Tak naprawdę mogę kochać ludzi tylko wtedy, gdy oczyściłem z nich swoje życie. Kiedy umrę dla swej potrzeby ludzi, stanę na pustyni. Na początku będzie to okropne: poczujesz się opuszczony; jeśli jednak wytrzymasz choć przez chwilę, nagle odkryjesz, że to wcale nie jest opuszczenie. To jest samotność, osamotnienie, ale pamiętaj, pustynia też zakwita. I wówczas w końcu poznasz, czym jest miłość, czym jest Bóg, czym jest rzeczywistość. Ale początkowo odstawienie narkotyku jest ciężkie – szczególnie jeśli nie możesz liczyć na bardzo głębokie i przenikliwe rozumienie albo dostateczne cierpienie. To wielka rzecz, jeśli się cierpiało. Tylko wtedy masz naprawdę dość dotychczasowego życia. (…)

Czy kiedykolwiek przyszło wam do głowy, że naprawdę możecie kochać tylko wtedy, gdy jesteście samotni? Zapytacie, jakie to ma dla miłości znaczenie. Oznacza to widzenie osób, sytuacji, rzeczy takimi, jakimi są w rzeczywistości, a nie takimi, jakimi sobie wyobrażacie, że są. (…)

Ptaki mają swe gniazda, lisy swe nory, ale ty nie będziesz miał gdzie schronić głowy w swej podróży przez życie. Jeśli kiedykolwiek dotrzesz do tego stanu, dowiesz się w końcu, co to znaczy widzieć w sposób jasny, nie zamglony lękiem ani pragnieniem. Każde słowo ma wówczas swoją wagę. Widzieć w sposób jasny i nie przyćmiony przez lęk i pragnienia. Poznasz wówczas, co to znaczy kochać. Aby jednak dojść do krainy miłości, trzeba przejść przez ból śmierci, gdyż kochać ludzi oznacza nie potrzebować ich, umrzeć dla tej potrzeby i być całkowicie samotnym.*

 

_

_

*  Przebudzenie, A. de Mello

nie na darmo

Staram się nie zapominać, że wszystko co mi się przydarza,
nawet błędy i pomyłki, są mi potrzebne.
Że w pewnym sensie są dla mnie najlepsze. Są po coś.
Dzięki temu, że o tym pamiętam –
jestem dla siebie łagodniejsza i się nie potępiam.
A dzięki temu z kolei, naprawdę się uczę,
a nie tylko mam nauczkę.

_

_

symfonia

Rodzi się jednak pytanie, czy możliwe jest przeżycie życia,
w którym byłoby się tak całkowicie samotnym, że nie zależałoby się już od nikogo (…)
Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie
– co to ze sobą niesie?
Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.
Pomyślcie o tym.
Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie,
żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia.
A wówczas pojawia się następny krok: strach.
Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem
i wzajemna kontrola.
Miłość doskonała wyklucza lęk.
Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania,
nie ma zależności.
Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie.
Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą,
twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość,
ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie.
Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość.
To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja.
To coś – jak odkryłem – jest podobne do symfonii,
jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności,
ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie.
Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię,
równie zachwycającą.
A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.
I tego właśnie dotyczy przebudzenie.

 

Przebudzenie, A. de Mello

_

_

 

szklanka i tak jest (już) stłuczona

przejmowanie się jest – za przeproszeniem – bez sensu
bo i tak przecież wiadomo
że to, czego boimy się najbardziej/to co ma się nam stać najgorszego
– i tak się stanie

więc tak naprawdę i ostatecznie
nie ma się czym przejmować :)
pozostaje odetchnąć i zająć się tym co JEST
TU i TERAZ

_

_