Teraz wiem, że skromność (cichość) jest cechą wielkości.
Oznacza, że człowiek przekroczył sam siebie.
Niestety, nie jest to cecha popularna społecznie.
Niestety jest przeciwnie.
Month: Lipiec 2015
pokochać siebie
courage
dzisiaj słowami Mrożka
Najtrudniej jest przeżyć następne pięć minut.
Życie – to jest następne pięć minut.
A jednak robimy wszystko, żeby o tym nie myśleć.
Plany, nadzieje, lęki – dotyczą przyszłych tygodni, miesięcy lat, a nawet dziesięcioleci.
W nich wyłącznie żyjemy, czyli nie żyjemy, ale wyobrażamy sobie życie.
Ze strachu przed następnymi pięcioma minutami? Czy z nudów?
Bo następne pięć minut prawie zawsze jest bardzo nieefektowne.
Najczęściej trzeba coś przełożyć z miejsca na miejsce,
a potem z powrotem na to samo miejsce,
wstać, usiąść, zareagować.
A jednak nie ma innego życia jak tylko następne pięć minut.
Reszta to wyobraźnia.
(Chyba, że wyobraźnia jest życiem. W takim razie odwołuję wszystko).
Taka jest prawda.
Sławomir Mrożek, Małe listy
O niczym innym tu nie mówię :)
odpuść sobie
Jedna z najbardziej zaskakujących zmian
w sposobie myślenia, która we mnie zaszła
dotyczy roli odprężenia w życiu człowieka.
Kiedyś myślałam, że to zbędne zawracanie głowy, strata czasu.
Że ze wszystkim sobie poradzę ogarniając to umysłem.
I zwiększając tempo (!)
Nic bardziej mylnego.
Dopiero na poziomie głębokiego odprężenia,
rozluźnienia ciała i umysłu
wiemy co jest dla nas najlepsze, czego potrzebujemy.
Nikt tego nie wie lepiej od nas.
Bo i skąd??
Kiedy pozwalamy sobie na odprężenie,
nawiązujemy ze sobą głęboki, prawdziwy kontakt.
I ni stąd, ni zowąd, znajdujemy odpowiedzi
na dręczące nas pytania i wątpliwości.
Ale jest jedno „ale”.
Żeby się prawdziwie odprężyć trzeba się poddać..
Trzeba się zgodzić na to co jest.
I przyjmować to, co się zdarza.
Dobre i złe. Przyjemne i niemiłe.
Chwila po chwili.
Nie odpychać. Przygarnąć. Popatrzeć z bliska.
A wówczas napięcie znika..
ważny dzień
Dzisiaj jestem z siebie szczególnie dumna.
Potrafiłam wyhamować potok myśli,
a co z tego wynika w moim przypadku – działań (NATYCHMIASTOWYCH działań!).
I jeszcze to zauważyłam (świadomość świadomości ha!).
Działam, ale jak na hamulcu ręcznym.
Zwalniam „mechanicznie”. Poprzez obserwację tego, komu się spieszy.
Staram się pamiętać o tym, co najważniejsze.
I że tak naprawdę, nie ma się dokąd spieszyć.
Tempo to jedno, a drugie to rzucanie po ocenie wyboru.
Mooorze możliwości!
Na to też jestem czuła, jak moje stawy na zmianę pogody.
I dzisiaj (a w zasadzie od wczoraj) udało mi się utrzymać lejce i mieć pod kontrolą ten rozpędzony pociąg we mnie.
Chyba pierwszy raz.
Z. byłby ze mnie dumny. A przynajmniej uśmiechnąłby się szeroko..
Znasz to uczucie kiedy ćwiczysz, ćwiczysz i zaczyna wychodzić?
Hurrraaaa!!
codzienność
odwieczne teraz
Nie pierwszy już raz
z wielką siłą nawiedza mnie myśl,
że:
kto jest w pełni obecny
w trwającej chwili – t e r a z,
ten żyje w wieczności/wiecznie.
Hmm..nawet nie sposób ująć tego w słowach,
chociaż przymierzałam wiele różnych.
Nigdy nic innego nie było i nie będzie.
To tylko nasze myśli i wyobrażenia.
thinking
gdy nie ma w domu dzieci..
Choć nie brodzę już we śnie,
to puścić wszystko, jest dla mnie za wcześnie.
Wciąż wpływu na to nie mam,
że pępowina tak dobrze się trzyma.
Serce krwawi i napięcie narasta,
dusza ubolewa, a mąż tylko śpiewa,
że wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..
Ale ja w tym wszystkim nie czuję się bezpiecznie!
Medytacje, peregrynacje i myśli wariacje –
jak im tam, daleko.. za górą, za rzeką?
Jak pomóc, jak ulżyć, jak dodać wigoru..
Aż nagle przebłysk – dosyć horroru!
Wszystko to myśli karmione mym strachem.
Złudzenia i miry wyrosłe pod dachem umysłu żywego,
od lat do ruchu tak przywykłego.
Zatrzymam was teraz.
STOP do cholery!
A później zanucę w myśl znanej maniery,
puszczając fiksacje,
że wyjechali na wakacje...